Skonczylo sie wojsko, zaczelo sie zycie... Myslalam ze bedzie w koncu kolorowo, nie w barwach zielono-khaki ani nie czarno-bialo, poprostu fajnie i lepiej. Okazalo sie ze wcale tak sie nie stalo. Przyszly nowe problemy, wielkie problemy ale to juz zostawie dla siebie. W kazdym razie - walcze z tym i ze soba i z wszystkim co powoduje ze nie jest dobrze. Najwazniejsze to wierzyć i dzialac, co nie?
Jeszcze wazniejsze jest to ze nie jestem sama. Moj narzeczony ( tak, taaak Mariusz oswiadczył mi sie :D ) wspiera mnie we wszystkim i razem budujemy sobie ta lepsza przyszlosc. :* for U